środa, 9 stycznia 2013

Ojciec - odc. VI


Nauczył się posługiwania tomahawkiem, bowiem bawił się nim od małego, od momentu, gdy ojciec mu go podarował. Tuż po kolejnym strzale, jaki oddałem w stronę wroga, spojrzałem na ojca, na którego szło dwóch kolejnych żołnierzy. Mimo swego wieku (a miał już wtedy pięćdziesiątkę na karku) i wielu blizn – pamiątek po bitwach, walczył świetnie. Pierwszego załatwił za pomocą bagnetu, drugiego rozbroił, pochwycił i zasłonił się jego ciałem przed kulami Brytyjczyków. I on i James radzili sobie doskonale, a ja i Jonathan, robiąc dokładnie to, co polecił nam nasz starszy brat, osłanialiśmy ich obu. Doszło jednak do pewnego momentu, gdy umiejętności zawiodły Jamesa i nadział się na bagnet wroga, który potem wystrzelił raz jeszcze, aby mieć pewność, że James zginie. Ojciec wpadł w gniew, w jakim go dotąd nie widziałem. Chwycił bagnet leżący przy ciele Raphaela, a nóż trzymał w drugiej ręce i rzucił się na przeciwników, tnąc jednego za drugim. Został ranny w nogę, lecz nie upadł na ziemię, tylko walczył dalej. Jonathan wybiegł z lasu, lecz mnie zabronił iść z sobą. Przeładowałem swój muszkiet i spojrzałem na niego. Zrobił to co ja i wybiegł na przeciw wroga. Wsparł ojca w walce i gdy w końcu wszyscy Brytyjczycy padli, odsapnęliśmy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz