Był późny, jesienny wieczór, kiedy
doktor Watson zapukał do drzwi domu Holmesa przy Baker Street. Kolacja była już
przygotowana.
-Dawno nie mieliśmy tu żadnych gości Watsonie. – rzekł Sherlock.
W tej właśnie chwili rozległ się dzwonek do drzwi, które zostały otworzone przez służącą.
-Dawno nie mieliśmy tu żadnych gości Watsonie. – rzekł Sherlock.
W tej właśnie chwili rozległ się dzwonek do drzwi, które zostały otworzone przez służącą.
- Skąd wiedziałeś, - zapytał doktor-
że ktoś przyjdzie po pomoc jeszcze
tej nocy? Mówił ci o tym wcześniej?
tej nocy? Mówił ci o tym wcześniej?
W drzwiach stanął wysoki, czarnooki mężczyzna,
ubrany w długi, czarny płaszcz, kowbojskie, czarne buty i kapelusz. Nie
wyróżniał się niczym spośród setek innych ludzi krążących w tym czasie po
ulicach Londynu.
- Witam panie Holmes. – rzekł, a jego
głos okazał się niezwykle niski. Watson mimowolnie szeroko uśmiechnął się na
jego dźwięk. – Mój dobry przyjaciel powiedział, że kiedyś pan mu pomógł. Więc
przybyłem do pana z gorącą prośbą.
- Proszę usiąść wygodnie, zaraz
dostanie pan herbatę. Musi się pan uspokoić. Proszę zacząć od początku. Zdradzi
mi pan swoje imię?
- Przepraszam, cóż za wpadka. Jestem
Peter Black. Przybywam z Brenn’y.
- Miło mi. Ja, jak pan już wie,
nazywam się Sherlock Holmes. Co się stało,
że przybywa pan do mnie szukać pomocy?
że przybywa pan do mnie szukać pomocy?
-
Może zacznę od tego, że Brenn to mała miejscowość położona dwadzieścia mil na
zachód od Londynu. Jestem bogatym człowiekiem i do tej pory żyło mi się
wspaniale. Mam trójkę dzieci i wspaniałą żonę, która niedawno wyszła ze
służącą, żeby kupić suknie. To miały być prezenty dla naszych córek. Wyszły we
wtorek, służąca wróciła do domu wczoraj. Nie rozumie zupełnie co się do niej
mówi,
nie wie, co robi. Chyba oszalała. Nie potrafi nam też odpowiedzieć na pytanie,
co stało się z moją żoną.
nie wie, co robi. Chyba oszalała. Nie potrafi nam też odpowiedzieć na pytanie,
co stało się z moją żoną.
- Watsonie, dzisiaj jest sobota, tak? – rzekł
Holmes, po czym zwrócił się
do przybysza – Kiedy dokładnie kobiety wyszły i w jakie miejsce miały się udać?
do przybysza – Kiedy dokładnie kobiety wyszły i w jakie miejsce miały się udać?
- Moja ukochana wyszła z domu po
południu, we wtorek dwunastego listopada. – powiedział Peter, ale te słowa
zabrzmiały sztucznie w uszach detektywa. – Miała razem ze służącą jechać do
Londynu. Moja żona nazywa się Jena, a służąca Alex. Nie wiem jakie jest jej
prawdziwe imię. Jest Murzynką, nigdy też nie poznałem jej nazwiska.
- Myślę, że tyle informacji jak na
razie nam wystarczy. Jutro o świcie wyruszymy razem z panem do Brenn. – rzekł
Holmes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz