Jovani stanął jak wryty z otwartymi
ustami. Na ten widok Watson zaczął chichotać, a Holmes znacząco się uśmiechnął,
zachęcając mężczyznę do mówienia.
- To prawda, zabrałem Jenę z piekła
jakie zgotował jej ten Black. Jest w moim wozie na poddaszu, o którym nikt nie
wiedział. Wychowałem ją i chcę ją chronić,
ona sama prosiła mnie o pomoc. – tłumaczył – Nie zabiłem jednak jej służącej,
ani nie rozkazałem jej zabić. Puściłem ją wolno, po czterech dniach, kiedy powiedziała mi, że chce wyjść.
ona sama prosiła mnie o pomoc. – tłumaczył – Nie zabiłem jednak jej służącej,
ani nie rozkazałem jej zabić. Puściłem ją wolno, po czterech dniach, kiedy powiedziała mi, że chce wyjść.
- Zaprowadź nas do swojego wozu –
powiedział Sherlock.
Mężczyzna posłusznie ruszył w stronę
największego z domów na kołach, które tam stały. Otworzył drzwi i wpuścił gości
do środka. Holmes bez problemu znalazł właz na wyższe piętro wozu. Zajrzał tam
i ujrzał piękną kobietę. Poprosił ją,
aby zeszła na dół, a ona bez protestów ruszyła jego śladem.
aby zeszła na dół, a ona bez protestów ruszyła jego śladem.
- Jeśli mogę, a wiem, że mogę, zabiorę
teraz Jenę do domu Blacka. – powiedział detektyw, na co Jovani zgodził się skinieniem
głowy. – Do widzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz