Holmes odwrócił się i wyszedł, za nim
kobieta i na końcu Watson. Jena cały czas oglądała się w tył na stojącego w
drzwiach Cygana.
- Czyżby naprawdę dobrze ją traktował?
Czy ona żywi do niego jakieś uczucie? – rozmyślał Sherlock zmierzając w stronę
powozu. – Nigdy nie rozumiałem ludzkich uczuć, a szczególnie kobiecych.
Wsiedli do dorożki, którą Holmes w
roli woźnicy skierował w stronę białego domu Blacków. Po chwili zatrzymał ją i
przeszedł do tyłu, chociaż nie byli jeszcze
na miejscu. Otworzył drzwiczki i zapytał:
na miejscu. Otworzył drzwiczki i zapytał:
- Chcesz wracać do Petera, Jeno?
- Nie, nie chcę wracać do domu tego
człowieka. Z nim nigdy nie byłam szczęśliwa.
- Zawiozę cię tam, – powiedział
załamany detektyw – żebyś mogła porozmawiać ze swoim mężem. Potem zrobisz jak
będziesz uważała za stosowne.
- Dobrze panie Holmes pojadę,
porozmawiam z nim. On nie jest moim mężem, uprowadził mnie od Cyganów, wśród
których się wychowałam, a panowie teraz mnie od nich zabrali. Proszę tylko
żebyście mnie tam nie zostawiali z nim samej. Boję się, że znowu będzie
próbował coś mi zrobić.
- Co?! Czy on panią krzywdził? –
zapytał z wściekłością w głosie Watson.
-Tak. Bił mnie, kiedy był pijany, co
zdarzało mu się bardzo często.
- Dobrze. Dosyć już tego gadania. Za
dziesięć minut będziemy na miejscu. – powiedział spokojnym głosem Sherlock –
Niech się pani nie boi, będziemy z panią. Będzie dobrze.
- Może nam pani zaufać. – dorzucił
doktor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz