- Jurto o świcie znów wyruszamy do
Brenn. – powiedział Holmes – Lepiej połóż się spać, bo jutro nic nie
zrozumiesz, a to, co chcę ci przekazać jest zaskakujące. – Sherlock ze wzroku
Watsona wyczytał, że ten chce już poznać szczegóły, więc powiedział – Drogi
przyjacielu, wszystko wytłumaczę ci jutro. Teraz jesteś zbyt zmęczony, żeby to
zrozumieć. Jeszcze nie czas.
Doktor ustąpił. Szybko dopił herbatę,
odłożył książkę i wyszedł z pokoju, żegnając Holmesa skinieniem głowy.
Nazajutrz, kiedy byli już w Brenn,
wsiedli do dorożki, aby dojechać w miejsce znane tylko Sherlockowi i woźnicy.
Nagle detektyw zbladł, potem zaczął robić się wściekły.
- Zatrzymaj się! – krzyknął, ale w tej
chwili woźnica strzelił z bata i konie pognały jeszcze szybciej, niż kilka
sekund temu.
Watson siedział, blady z przerażenia i
cały się trząsł. Za to Holmes, jak zwykle w takich sytuacjach, w pełni opanowany,
wyjął z kieszeni mapę, rozwinął ją i wiódł
po niej palcem. Śledził drogę, którą jechali, żeby wiedzieć gdzie się znajdą, kiedy mężczyzna ich zostawi. Liczył się też z tym, że może chcieć pozbawić ich życia.
po niej palcem. Śledził drogę, którą jechali, żeby wiedzieć gdzie się znajdą, kiedy mężczyzna ich zostawi. Liczył się też z tym, że może chcieć pozbawić ich życia.
Nagle dorożka zatrzymała się. Watson
był pod wrażeniem, nigdy nie widział tak zdyscyplinowanych koni. Ale jego
zachwyt nie trwał długo. Drzwi powozu otworzyły się z trzaskiem i do środka
wpadł umięśniony, wysportowany młody Cygan. Doktor nie zdążył mu się dokładnie
przyjrzeć, ale Holmes wychwycił wszystkie szczegóły z jego wyglądu. Mężczyzna
siłą wyciągnął ich na otwartą przestrzeń, detektyw na szczęście dokładnie
wiedział gdzie są. Kazał im paść na kolana
i skrzyżować ręce za głowami, co zrobili niezbyt szybko, jak i również niezbyt chętnie. Dookoła nie było żadnego innego człowieka, ale stał tam maleńki domek. Zapewne tam miał zamiar ich zostawić. Cygan zaczął wiązać Watsona – na szczęście – pomyślał Holmes. Kiedy tylko niczego nieświadomy osiłek zbliżył się do chudego detektywa, tez zamachnął się i uderzył go pięścią w żuchwę. Oprawca stał oniemiały. Wtedy to Sherlock przejął pałeczkę. Trenował boks przez wiele lat, więc nietrudno było mu się rozprawić z tak niewprawnym w walce przeciwnikiem. Chwilę później
to silny Cygan leżał związany na ziemi, a Sherlock stał nad nim z szyderczym uśmiechem i patrzył mu prosto w oczy.
i skrzyżować ręce za głowami, co zrobili niezbyt szybko, jak i również niezbyt chętnie. Dookoła nie było żadnego innego człowieka, ale stał tam maleńki domek. Zapewne tam miał zamiar ich zostawić. Cygan zaczął wiązać Watsona – na szczęście – pomyślał Holmes. Kiedy tylko niczego nieświadomy osiłek zbliżył się do chudego detektywa, tez zamachnął się i uderzył go pięścią w żuchwę. Oprawca stał oniemiały. Wtedy to Sherlock przejął pałeczkę. Trenował boks przez wiele lat, więc nietrudno było mu się rozprawić z tak niewprawnym w walce przeciwnikiem. Chwilę później
to silny Cygan leżał związany na ziemi, a Sherlock stał nad nim z szyderczym uśmiechem i patrzył mu prosto w oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz